Ocieplenie klimatu sprawia, że kleszcze zwiększają swój zasięg występowania. Nie zaszkodziła im też długa zima, niespecjalnie zresztą ciężka.
Kleszcze i borelioza nie przybyły do nas w ostatnich latach, były z nami od zawsze i trudno wyjaśnić racjonalnie, dlaczego właśnie teraz tak bardzo zaczęliśmy się ich obawiać. Niejednokrotnie ból stawów, złe samopoczucie utożsamiamy z boreliozą, a tymczasem przyczyną bólu mogą być zmiany przeciążeniowe i zwyrodnieniowe, czemu sprzyjają m.in. siedzący tryb życia i otyłość. Obawy przed boreliozą podsycane są przekazami medialnymi i tym, co się czyta na forach internetowych. Podczas gdy borelioza ma coraz większą wykrywalność. Badania są dziś powszechnie dostępne i coraz więcej ludzi zgłasza się na testy. A to, czy zapadalność na boreliozę wzrasta, maleje, czy jest na stałym poziomie, będzie można powiedzieć tak naprawdę za kilkadziesiąt lat. Dlatego też nie warto się tym martwić na zapas i generować niepotrzebne lęki. Trzeba myśleć i działać racjonalnie.
Ulubione żerowiska kleszcza
Boreliozę wywołuje krętek Borrelia burgdoferi. Przenoszony jest przez kleszcze, w Polsce należące do gatunku Ixodes ricinus. Skutkiem ocieplenia klimatu zwiększa się zasięg występowania kleszczy. Zajmują nowe tereny, na których dawniej nie mogłyby przetrwać, np. w górach. Kiedyś było to niemożliwe, bo niskie temperatury zabijały ich jaja. Teraz zrobiło się tam na tyle ciepło, że jaja są w stanie przeżyć i dać kolejne pokolenie tych pajęczaków. Kleszcze najlepiej czują się w trawie lub na krzewach. Maksymalna wysokość, na której możemy je spotkać, to półtora metra. Dlatego w prawdziwym lesie atakują raczej rzadko. Prędzej na jego granicy, tam, gdzie las przechodzi w łąkę, albo wzdłuż ścieżek. Na człowieku oprócz dorosłych kleszczy samic żerują też młodsze formy – larwy i nimfy. Te drugie są tak małe (1,5 mm), że bardzo łatwo je przeoczyć, a do tego ruchliwe, zdeterminowane by dostać się do pożywienia, czyli krwi. Kleszcze lubią miejsca ciepłe i wilgotne, możemy je znaleźć za uszami, pod pachami, w pachwinach, w fałdach skóry. Nie żerują na owłosionej skórze głowy, ale na jej granicy z nieowłosioną skórą. I te właśnie miejsca powinniśmy obejrzeć po powrocie ze spaceru. W momencie gdy mijamy przyczajonego pajęczaka, ten delikatnie zsuwa się np. na naszą nieosłoniętą łydkę. Potem przez kilka godzin spaceruje po naszym ciele, poszukując miejsca z delikatniejszą skórą. W końcu za pomocą specjalnych substancji znieczula ją, rozcina, wprowadza tzw. ryjek i zaczyna ssać krew. Dzięki substancji znieczulającej, dostrzegamy kleszcza dopiero wtedy, gdy jego ciało zaczyna puchnąć od krwi. Nawet ugryzienie przez zakażonego pajęczaka nie oznacza automatycznie zachorowania na boreliozę – prawdopodobieństwo rośnie wraz z czasem, w którym kleszcz jest przytwierdzony do ciała. Aby zakazić się boreliozą, kleszcz musi siedzieć w naszej skórze co najmniej 12 godziny. Ponadto nie wszystkie kleszcze są zakażone bakterią Borellia burgdorferi. Szacuje się, że boreliozę przenosi co trzeci kleszcz, przy czym w niektórych rejonach kraju odsetek ten może być dwukrotnie wyższy
Sezon na pajęczaki
Kleszcze budzą się z wiosennym ociepleniem. Pierwszy szczyt ich aktywności to maj–czerwiec. W lipcu i sierpniu jest dla nich za gorąco, więc są mało energiczne. Zaczynają działać we wrześniu – to drugi szczyt ich aktywności. Kleszcze mają swój rytm dobowy. Rano wychodzą na żer zaraz po tym, jak zejdzie poranna rosa. Potem, w godzinach popołudniowych, mamy spadek aktywności, która wzrasta wieczorem.
Najczęstsze objawy boreliozy
Skóra. Najbardziej znanym objawem jest rumień wędrujący. Jak podają wytyczne opracowane przez Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, pojawia się on w miejscu wkłucia kleszcza, zwykle po 1–3 tygodniach, ale czasem nawet po trzech miesiącach. Warto jednak zaznaczyć, że rumień nie musi się pojawić. Typowy rumień ma początkowo formę plamy i szybko się powiększa, wykazując przy tym przejaśnienia w środku. Niekiedy rumień jest nietypowy – bez centralnego przejaśnienia lub o nieregularnym kształcie. Jeżeli ma tendencję do powiększania się, należy go traktować jako rumień wędrujący. Jeśli nie ma tendencji do powiększania się lub pojawi się bardzo szybko – w czasie krótszym niż dwa dni od ukąszenia – świadczy to raczej o tym, że nie jest to borelioza, lecz często odczyn uczuleniowy.
Stawy. Borelioza stawowa objawia się pod postacią charakterystycznego zapalenia stawów. Staw jest silnie opuchnięty, zaczerwieniony, bolesny. Zazwyczaj jest to jeden z dużych stawów i zapalenie jest niesymetryczne, czyli np. boli po lewej stronie, a po prawej nie. Unikalną cechą boreliozowego zapalenia stawów jest to, że może zmienić miejsce. Na przykład zaczyna się w barku i przechodzi na łokieć. Z łokcia obrzęk przechodzi na kolano itd.
Układ nerwowy. Neuroborelioza najczęściej objawia się porażeniem nerwu twarzowego, czyli połowicznym paraliżem twarzy. Cięższa jej postać to zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, do którego dochodzi, gdy krętki zaatakują ośrodkowy układ nerwowy. W takich sytuacjach konieczne jest leczenie szpitalne.
Diagnostyka i leczenie
W przypadku pojawienia się jakichkolwiek objawów mogących wskazywać na boreliozę, lekarz kieruje nas na badania diagnostyczne. Standardowo wykorzystuje się tu dwa rodzaje testów: ELISA i Western Blot. Nie jest to niestety diagnostyka doskonała. Wciąż nie ma testu, który mógłby w stu procentach potwierdzić obecną chorobę lub przeciwnie – pokazać chorym, że są już zdrowi. Czasem zdarza się, że test ELISA daje wynik dodatni u osoby, która nie ma boreliozy, dlatego należy go potwierdzić jeszcze testem Western Blot. Jeśli pacjent ma dodatni wynik testu ELISA i dodatni wynik testu Western Blot, lekarz zleca leczenie antybiotykiem. Rozpoczynając terapię należy pamiętać, by prowadzić ją zgodnie z zaleceniami i do końca, gdyż niekiedy zdarza się, że np. po zniknięciu rumienia ktoś odstawia leki, wychodząc z założenia, że borelioza została zwalczona. Jeśli leczenie zostanie podjęte w ciągu 4 tygodni od wystąpienia objawów, szanse na zwycięstwo z chorobą wynoszą co najmniej 90%. Im dalej, tym gorzej. Pierwsze objawy boreliozy można leczyć ambulatoryjnie. Chory zostaje w domu – przychodzi tylko na kontrole. Wystarczy też 14–28 dniowa terapia antybiotykami. Postać neurologiczną i późniejsze etapy choroby leczy się już w szpitalu, ponieważ wymaga to podawania antybiotyku dożylnie. Według lekarzy ILADS (International Lyme and Associated Diseases Society) leczenie boreliozy powinno być bardzo długie, trwać wiele miesięcy lub nawet lat, z uwagi na istnienie form przetrwalnikowych bakterii: spor i cyst. Pozwalają one bakterii na przetrwanie w roztworze antybiotyków i odpowiadają za nawroty choroby po zaprzestaniu terapii. Zespół poboreliozowy wg lekarzy ILADS jest kontynuacją choroby, a nie pozostałością po niej, o czym świadczy fakt, że w pobranych tkankach od chorych z zespołem poboreliozowym można często stwierdzić obecność krętków. Niestety, wciąż nie ma zatwierdzonych do użytku szczepionek na boreliozę.
Jak się uchronić przed ugryzieniem
Przede wszystkim używając środków odstraszających, tzw. repelentów. Najczęściej mają one postać sprayu lub płynu, pojawiły się też w formie opaski. Najmocniejsze są te zawierające substancję zwaną DEET. Wybierając się wycieczkę, warto sie dobrze ubrać – długie nogawki i kryte buty utrudniają pajęczakowi szybkie dobranie się do naszej skóry. Jeśli mimo wszystko kleszcz się do nas dostanie, na pewno nie wolno smarować go tłuszczem, nie przypalać i nie wykręcać. Kleszcza chwytamy np. pęsetą, tuż przy skórze, i zdecydowanym ruchem wyciągamy ku górze. Można też użyć specjalnej kleszcz karty lub pompki, które są do nabycia w aptekach. Potem dezynfekujemy miejsce żerowania.