NIE #zostańwdomu z zawałem!

W dobie epidemii SARS-CoV2 liczba zabiegów kardiologii interwencyjnej spadła nawet o kilkadziesiąt procent. Kardiolodzy apelują: chrońmy życie!

 

Zdaniem ekspertów ten stan rzeczy nie wynika z przyczyn klinicznych, a prawdopodobnie z obawy pacjentów przed zakażeniem koronawirusem w placówkach medycznych. Kardiolodzy podkreślają: zawał to wciąż śmiertelna choroba. Nie wolno czekać z wezwaniem pomocy! Polskie ośrodki są dobrze przygotowane, a pacjenci są bezpieczni.

 

Dane – i to nie tylko z Polski ale z całej Europy – są coraz bardziej alarmujące. Liczba chorych zgłaszających się po pomoc gwałtownie spada. A przecież, im później pacjent trafi pod właściwą opiekę tym gorsze rokowania. To może mieć fatalne konsekwencje dla chorych, zwiększać znacząco liczbę powikłań i zgonów. Dochodzi do tego, że nawet chorzy, którzy źle się czują, chorzy z tzw. przyspieszonej listy, wymagający szybkiej interwencji sercowo-naczyniowej, oraz chorzy z zaplanowanymi terminami badań kontrolnych odwlekają moment przyjścia do szpitala i proszą o przełożenie terminu. Powodem jest obawa przed zakażeniem koronawirusem.

Choroby sercowo-naczyniowe i nowotworowe są najczęstszą przyczyną śmierci w Polsce i na świecie. Epidemia tego nie zmieniła. W Polsce przed pojawieniem się koronawirusa odnotowywano ponad 400 tys. zgonów w ciągu roku (czyli ponad 1000 dziennie), z czego około 400 osób umiera każdego dnia z powodu chorób układu krążenia a około 300 z powodu chorób nowotworowych (dla porównania najwyższa liczba osób zmarłych z powodu koronawirusa w ciągu jednego dnia wyniosła 27 osób). Należy mieć świadomość tych danych i działać tak, by uratować jak najwięcej chorych – apelują lekarze. Pacjenci muszą jak najszybciej trafić do szpitala, oczywiście przy zapewnieniu wszelkich środków bezpieczeństwa.

 

Zawał nie może czekać!

W Polsce rocznie stwierdza się około 40 tys. zawałów mięśnia sercowego i 30 tys. przypadków tzw. niestabilnej choroby wieńcowej leczonej zabiegowo w trybie pilnym. Śmiertelność w przypadku nieleczonego ostrego zawału serca z uniesieniem odcinka ST (STEMI) wynosi około 40 proc., a w przypadku zawału leczonego za pomocą procedur pierwotnej angioplastyki wieńcowej: 3,5–5 proc., czyli ośmiokrotnie mniej. Liczba nagłych incydentów sercowo-naczyniowych nie spadła nagle w warunkach epidemii, ale właśnie w trakcie epidemii obserwuje się niepokojący spadek liczby zgłaszających się po pomoc osób. Ilość wykonywanych przezskórnych interwencji wieńcowych (PCI, czyli koronaroplastyka, określana również jako angioplastyka balonowa naczyń wieńcowych) – zabiegów kardiologii interwencyjnej stosowanych w ostrym zawale serca (STEMI i NSTEMI), zmniejszyła się o blisko 25 procent. To sytuacja groźna dla zdrowia i życia chorych. Lekarze apelują, by z objawami ostrych incydentów kardiologicznych niezwłocznie zgłaszać się po pomoc. Niezależnie od tego, czy podejrzewacie Państwo u siebie zakażenie koronawirusem, czy też nie. Szpitale dyżurują, są przygotowane na każdy wariant, pomoc zostanie udzielona. Służy temu koncepcja białych szpitali. Biały szpital, to placówka, do której przyjmowani są pacjenci bez objawów koronawirusa. Obowiązują tu rygorystyczne procedury przyjęcia (badanie temperatury, ankieta epidemiologiczna) i każda osoba z podejrzeniem koronawirusa jest przekazywana do szpitala zakaźnego.

 

Pilne z pierwszeństwem

Lekarze kardiolodzy podkreślają również, że w karetkach pogotowia, szpitalnych oddziałach ratunkowych, oddziałach kardiologii i pracowniach hemodynamicznych obecnie jest bezpiecznie. Pacjent, który ma zawał serca i zadzwoni na pogotowie, zostanie zabrany przez zespół karetki i przewieziony do szpitala. Zawał jest priorytetem, dlatego pacjent od razu zostanie zawieziony do pracowni hemodynamicznej w celu zastosowania pilnego leczenia interwencyjnego. Dla bezpieczeństwa pacjentów i personelu wszyscy chorzy są traktowani jako potencjalnie zakaźni, a od pacjenta z podejrzeniem infekcji SARS-COV2 pobierany jest natychmiast wymaz do badań pod kątem zakażenia koronawirusem. Trwa to dosłownie 10 sekund. Do czasu uzyskania wyniku testu pacjent przebywa w specjalnym pomieszczeniu, pełniącym funkcję czasowej kwarantanny. Na badanie przy użyciu metody PCR trzeba poczekać 3–4 godziny, choć oczywiście zdarza się, że w niektórych szpitalach trwać to może dłużej. Najważniejsza procedura – angioplastyka – będzie jednak dawno przeprowadzona, a to jest najważniejsze! Dopiero po uzyskaniu ujemnego wyniku testu chory może zostać przeniesiony na oddział, gdzie znajdują się pacjenci bez infekcji. W przypadku potwierdzenia zakażenia, chory trafi na inny oddział, odpowiednio zabezpieczony i przygotowany do leczenia pacjentów z SARS-CoV2.

 

Liczy się czas

Eksperci zwracają uwagę, że im szybciej od wystąpienia pierwszych objawów pacjent zgłosi się po pomoc, tym rokowania są lepsze. Jeśli ból nie mija po około 15–20 minutach, trzeba pilnie wezwać pomoc. Jeśli pojawia się ból w klatce piersiowej trwający dłużej niż 20–30 minut, zawsze trzeba podejrzewać zawał serca i należy zadzwonić po pomoc medyczną. Wytyczne Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego mówią, że w przypadku szybko podjętej interwencji, to jest w ciągu dwóch godzin od pierwszego kontaktu pacjenta z personelem medycznym, prawdopodobieństwo, że serce w wyniku zawału zostanie trwale uszkodzone, jest bardzo niewielkie. Bagatelizowanie objawów, odsuwanie momentu trafienia do lekarza-specjalisty może mieć wyjątkowo negatywne konsekwencje. Pacjenci z zawałami umierają w domach, a jeśli przyjeżdżają, to z dużo większym niż zwykle opóźnieniem, co oczywiście pogarsza rokowanie. Przy tych schorzeniach nie można czekać. Czas ma kluczowe znaczenie.

 

NIE #zostańwdomu z tymi objawami!

Hasło #zostańwdomu jest uzasadnione w przypadku populacji ogólnej, ale nie w przypadku pacjentów cierpiących z powodu różnych schorzeń kardiologicznych. W ostrym zawale serca, ostrej zatorowości płucnej czy tętniaku rozwarstwiającym aorty zwłoka w podjęciu leczenia grozi ciężkimi powikłaniami a nawet zgonem. Co istotne, ryzyko wystąpienia groźnych powikłań jest w przypadku nagłych incydentów sercowo-naczyniowych znacznie większe niż w przypadku zakażenia koronawirusem. Do objawów, które powinny skłonić do wezwania pilnej pomocy medycznej, należą:

  • silny ból w klatce piersiowej, zwłaszcza promieniujący do ręki lub żuchwy,
  • nasilenie cech niewydolności serca: silna duszność, uczucie braku powietrza,
  • narastające obrzęki kończyn dolnych,
  • wyjątkowo nasilone kołatania serca,
  • utraty przytomności,

Nawet, jeśli silny ból w klatce piersiowej wystąpi pierwszy raz w życiu, nie wolno go bagatelizować. Trzeba pilnie wezwać karetkę lub z pomocą bliskich przyjechać do szpitala.

 

Co dalej po zawale?

Pilne leczenie w zawale serca jest istotne nie tylko ze względu na większą szanse na przeżycie, lecz także późniejszą jakość życia pacjenta.

Nawet, jeśli pacjent przeżyje nieleczony zawał serca, ostry incydent wieńcowy doprowadza zwykle do dużego uszkodzenia mięśnia sercowego. Oznacza to gorszą kurczliwość serca, co prowadzi do rozwinięcia niewydolności serca – schorzenia znacząco pogarszającego jakość życia pacjenta, trudnego w leczeniu i obarczonego dużą śmiertelnością. Pacjent z niewydolnością serca może skarżyć się między innymi na duszności, obrzęki płuc czy obrzęki kończyn dolnych. Jak podkreślają eksperci, często chory nie jest w stanie normalnie funkcjonować zawodowo i społecznie, jest regularnie hospitalizowany, przechodzi na rentę. To oznacza wykluczenie, ale także znaczące koszty – na poziomie budżetu gospodarstwa domowego, ale także systemu ochrony zdrowia i szerzej – gospodarki państwa. Pacjentom, którzy otrzymają pilną pomoc w zawale serca, kardiolodzy rekomendują późniejsze regularne konsultacje kontrolne – w warunkach epidemii realizowane w ramach teleporadni i telerehabilitacji domowej.

Źródło: Polskie Towarzystwo Kardiologiczne, naukawpolsce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *